No i rozpoczął się już 7 cykl Dych do Maratonu. Ten bieg to już 25 bieg z tego cyklu. 7 lat temu na starcie stanęło trzy razy mniej biegaczy niż w ostatnią niedzielę. Czuję coraz większą dumę, że biorę udział w tym cyklu od samego jego początku.

Pogoda
Pogoda to największe zaskoczenie… było ciepło słonecznie, ale na 5 minut przed startem złapał nas krótki, ale intensywny deszcz. Wiatr w twarz na pierwszym odcinku biegu i prawie bezwietrznie podczas drugiej połówki.
Trasa
Tradycyjnie otwarcie cyklu nastąpiło nad Zalewem Zemborzyckim na najlepiej znanej nam trasie. Z dwoma lekkimi podbiegami, które jednak dają lekko w kość.

Bieg
Na starcie ustawiłem się w strefie dla biegnących na 45′.

Chciałem jak najdłużej biec takim tempem, a pod koniec biegu trochę odpuścić. Start poszedł gładko i już na tamie tempo 4’30″/km osiągnięte, grupa za pacemakerem dość duża, biegnąca równo. Pierwsza część biegu pod wiatr, który był szczególnie odczuwalny na 3 kilometrze. Trzymałem się tej grupy jak tylko się dało, ale już na 5 kilometrze zacząłem tracić dystans. Zmęczenie mięśni po maratonie zaczęło się odzywać. Po wodopoju zaczęły się pojawiać skurcze w łydce i udzie, musiałem odpuścić tempo. Spadło ono do 5’00/km i średnio wynosiło już 4’35/km. Teraz zaczęła się walka z bólem, co w Dychach do Maratonu nie zdarzało mi się często. Nie było mowy o ściganiu, chociaż w połowie 9 kilometra kiedy mijał mnie Witek z hasłem: „Dawaj Kuba” próbowałem dorównać mu kroku, ale szybko nogi mnie sprowadziły na ziemię. Dałem radę doturlać się do mety i szybko ustawić się po makaron. Nie był to najlepszy bieg w życiu, ale zaliczona dycha to zawsze krok ku lepszej formie.
Wynik
Miałem nadzieje, że jednak jestem mnie obolały po 40. PZU Maratonie Warszawskim i uda mi się uzyskać wynik w okolicach 45 minut. Wynik nie był jednak ważny w tym biegu, choć fajnie byłoby osiągnąć cel.

Czas Brutto: 48’08”
Czas Netto: 47’45”
Miejsce w kat. Open: 353
Miejsce w kat. M30: 136
Oficjalne wyniki do sprawdzenia o tu.
Wrażenia
Był to dla mnie bardzo ciężki bieg i nie wiem czy nie zaryzykuje stwierdzenia, że to najtrudniejsza moja Dycha do Maratonu. Starałem się nie odpuścić biegu, bo w biegach z tego cyklu jeszcze mi się to nie przytrafiło albo nie pamiętam o tym. Bieg na przetarcie po Maratonie i przed Półmaratonem nie mógł być biegiem na 100% i taki nie był.
W najbliższą niedziele kolejny start, tym razem 2. Lotto Półmaraton Lubelski.
6 odpowiedzi na “Pierwsza Dycha do Maratonu – 7 sezon”
Regeneruj się. 🙂 I do następnej dyszki. 😉 W listopadzie pociśniemy znacznie lepiej. Taką mam przynajmniej nadzieję.
No… szansa na to jest… może nawet duża 🙂
[…] Pierwsza Dycha do Maratonu – Sezon 7. […]
[…] trzech biegów w odstępie cotygodniowym po 40. PZU Maratonie Warszawskim i Pierwszej Dysze do Maratonu przyszła kolej na 2. Lotto Półmaraton Lubelski.W ubiegłym roku przegrałem z chorobą […]
[…] przechodziło. Wynik minutę słabszy wcale mnie nie rozczarował. Był lepszy niż ten w Pierwszej Dysze do Maratonu, a to już dobry znak […]
[…] trzech biegów w odstępie cotygodniowym po 40. PZU Maratonie Warszawskim i Pierwszej Dysze do Maratonu przyszła kolej na 2. Lotto Półmaraton Lubelski.W ubiegłym roku przegrałem z chorobą […]