7 Maraton Lubelski miał być 13 maratonem w mojej karierze i 50 startem w ogóle. Taki jubileusz musiał być specjalny. I był, ale niestety nie tak jak bym sobie tego życzył.
Pogoda
Na kilka dni przed biegiem sprawdzałem prognozę pogody i miało być pochmurno i przelotne opady deszczu, czyli idealnie. Niestety pogoda zawiodła biegaczy, bo było bardzo ciepło i bardzo słonecznie. Nawet chłodny wiatr nie pomagał, bo zwyczajnie wiał za rzadko.
Trasa

Bardzo ciekawa trasa, jak to w Lublinie – podbiegi, zbiegi i zróżnicowana nawierzchnia. Mniej mi się podobało, że trasa była wyznaczona ścieżką rowerową, bo ciężko było ją zabezpieczyć przed rowerzystami. Trasa była mieszanką poprzednich tras Maratonu Lubelskiego, więc każdy odcinek był znany.
Bieg

Na starcie ustawiłem się tuż przed pacemakerem wyznaczającym tempo na 4h00′. Plan był taki, żeby dobiec poniżej 4 godzin. Kółko po bieżni i wybiegliśmy ze stadionu (tym razem w dobrym kierunku 🙂 ). Szybko osiągnąłem średnie tempo 5’30/km. Od samego startu było bardzo luźno i można było złapać odpowiedni rytm,. Pierwsza próba to podbieg na ulicy Sowińskiego, ale spokojnie pokonany, bez najmniejszych problemów. Kolejne kilometry przez Śródmieście, gdzie już było sporo kibiców to utrzymanie tempa i spokojny bieg. Największy zbieg ul. Lubartowską to średnie tempo 5’07″/km! Stanowczo za szybko, ale to dlatego, że zbieg był potężny. Następne dwa kilometry wzdłuż al. Unii Lubelskiej w kierunku stadionu Lekkoatletycznego były bardzo spokojne i równe. Zorganizowany punkt kibicowania na końcu 10 kilometrów dał potężnego kopa. Teraz uczestnicy Biegu Koziołka rozpoczęli finisz, a nam stawka się trochę przerzedziła. W tym miejscu wpadłem w małą dziurę miedzy grupkami biegaczy, ale tempo udało mi się utrzymać.
Po skręcie w ul. Zemborzycką dalej biegłem samotnie, a w połowie jej długości dogoniłem pierwszych słabnących już biegaczy. Po skręcie w ul. Diamentową nadal utrzymywałem dobre, zakładane tempo, ale pojawiały się pierwsze oznaki kryzysu. Minąłem pierwszego biegacza, który przeszedł w marsz… pół kilometra dalej okazało się, że to i mój koniec dobrego biegu.
Koniec rumakowania
Teraz drugi etap mojej walki z 7. Maratonem Lubelskim. Koniec 18 kilometra to początek sporych problemów. Nie mogłem wyrównać oddechu, złapać rytmu. Postanowiłem przejść w marsz i kolejny kilometr już szedłem. Tu niestety musiałem uważać, żeby mnie nie rozjechały samochody jadące trasą maratonu… Tradycja ulicy Romera musi być podtrzymana, chyba. Wróciłem do biegu, aż do podbiegu na ul. Nałkowskich. Za podbiegiem był punkt odżywczy i powrót do biegu. Minąłem matę oznaczającą połowę dystansu i wbiegliśmy w las nad Zalewem, tutaj każdy podbieg musiałem pokonywać marszem. Teraz jeden z najtrudniejszych etapów biegu… mało tlenu w lesie, upał i słońce wykończyły nie tylko mnie, wielu biegaczy miało tutaj podobne problemy jak ja.
Po skręcie w ulicę Cienistą wróciłem do biegu na kolejny kilometr. Za punktem odżywczym w okolicach 28 kilometra znowu miałem dłuższy odcinek marszu, aż do skrętu na ścieżkę rowerową wzdłuż Zalewu. W zasadzie przez całe następne 12 kilometrów bieg był bez historii. Walka o przetrwanie w palącym słońcu i bieg przeplatany marszem, moim marzeniem było… zdjąć buty. Przez ten odcinek spotykałem wielu biegaczy-wymiataczy, którzy mają nie jeden maraton w nogach, ale niestety pogoda nas zmasakrowała. Zacząłem odczuwać lekkie skurcze w nogach. Ostatnie dwa udało mi się więcej przebiec niż przejść. Wbiegając na tartan stadionu w końcu zdjąłem buty i poczułem sporą ulgę. Na sto metrów przed metą dołączyła do mnie Marcelina i razem przekroczyliśmy linię mety.
Wynik
Wynik rozczarowujący, ale przy takich warunkach pogodowych sukcesem było dotarcie do mety. To był najsłabszy wynik spośród wszystkich 13 przebiegniętych maratonów.
Czas Brutto: 4h54’54”
Czas Netto: 4h54’27”
Miejsce w kat. Open: 410
Miejsce w kat. M30: 116
Oficjalne wyniki możecie znaleźć tu.

Wrażenia
Jak to ktoś ujął trasa mnie nie pokonała, ale pogoda. To nie był optymalny dzień do biegania. Do 18 kilometra wszystko szło pięknie i napawało optymizmem. Wielu biegaczy przekazywało podobne relacje. Było bardzo ciężko, ale meta osiągnięta.
Mam jeden problem (oprócz tego, że było gorąco) z 7. Maratonem Lubelskim. Powielają się grzechy z minionych lat. Trasa biegu momentami była dla biegaczy bardzo niebezpieczna. Głównie na ul. Romera i na długim odcinku ścieżki rowerowej od Zalewu do stadionu. Masa rowerzystów, niektórzy ze sporą prędkością nas mijała. Nie mam pretensji do rowerzystów (chociaż mogliby być bardziej wyrozumiali dla nas i dla wolontariuszy). Nie wiem czy to dobry pomysł, żeby trasa maratonu była wyznaczona ścieżką rowerową. Niby nie zagrażają nam samochody, ale sam dwa razy o mały włos nie zostałem potrącony przez rower.
Podsumowując, to był bardzo trudny bieg ze względu na warunki pogodowe, ale nawet pogoda mnie nie zatrzyma!
Jedna odpowiedź do “7 Maraton Lubelski”
[…] 7 Maraton Lubelski […]